Budżet: 100zł
Transport: autostop
Noclegi: w zamku
To był festiwal o wdzięcznej nazwie "Misietupodoba", na który pojechałam z Anią, Patem i Michałem.
Festiwal nie powalał programem, ale jak wytłumaczyli mi znajomi, na niego jeździ się dla koleżeństwa. Wzięłam sobie ten komunikat do serca i nie ciągałam po wydarzeniach. Przez trzy dni festiwalu widziałam kilka mało ważnych koncertów, ładną wystawę i całkiem fajny teatrzyk kukiełkowy o żywocie penisa.
29LIPCA
To trasa Warszawa- Tuczno, która liczy około 400km, którą pokonaliśmy w 10godzin.
Wraz z Anią i Patem wyruszyliśmy o 8:00 z Placu Wilsona, skąd odchodził autobus na wylotówkę.
Pierwszego stopa złapaliśmy około 9:30.

To 12-letni Ballantines, którego dostaliśmy od kierowcy TIR-a, który w dzieciństwie spalił szkołę.

To widok z naszego zamkowego pokoju.

To szczęście początków.


To media.

To chrabąszcz, który wygląda jakby szedł do chrabąszczowego nieba, a tak naprawdę udający umarlaka, oglądany przez okulary 3d. Polecam.

To ładna wystawa.


30LIPCA
To spacer do bunkrów w Strzalinach (4km).


To łono natury.


To coś w stylu śmiesznej obróbki zdjęć.

To siejący zniszczenie i też pożogę Michał-bóbr.

To Pat w okularach, które kupił na Tuczyńskim targu staroci,trzyma jedną z Kań, którą znaleźliśmy przy przystanku i które usmażyły nam później przemiłe Panie kucharki w knajpie festiwalowej.

To ja z Anią, prężymy się na pięknym przystanku.

To konserwacja.



To dalsze krajobrazy.


To harce przy szczątkach bunkrów.





To już po powrocie, czyli po złapaniu na stopa pięknej Pani Sołtys.
To wieczorne imprezowanie.
To odkrywanie lokalnych przysmaków.

To chłopcy pomalowani przez Agnieszkę Dragon, która lubi złączać brwi, w toalecie spotkali Pana, który zauważywszy, między sobą a nimi podobieństwo, zapragnął wspólnego zdjęcia.

To cień Tomasza Cebo.

To dostojny profil Ani.

To początek końca filmu.

To koniec filmu.

To nowy dzień, nowe wyzwania.




To odwiedziny Dragona i Sab, które wraz z kolegami z Torunia rozbiły namiot pod kościołem i przyszły do nas na kompu-kompu.

To moment powrotu*.

* Powrót o godzinie 17:00- w Warszawie byliśmy około 24:00. Podwiózł nas polak-emigrant, który prowadzi w Niemczech domy starców i na bank posuwa swoje jamniki.
lubie to
OdpowiedzUsuń